środa, 13 maja 2015

Rozdział 6

 Jeszcze raz zapraszam wszystkich na oglądnięcie zwiatunu :) Jest krótki, trwa tylko 1 minutę i 5 sekund :)
                                                                          * * *
   Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mógł rozdzielić mnie z Rose! Przecież do tej pory byłyśmy prawie nie rozłączne!
  W Akademii Łowców byłam tylko jeden, jedyny raz. Od samego początku robiłam wszystko, żeby mnie stamtąd wywalili. Nie chodziłam na lekcje, wywoływałam bójki z innymi uczniami, demolowałam całą Akademię, przy ciszy nocnej nie znajdywałam się w swoim pokoju. Nauczyciele nie mogli sobie ze mną poradzić, dzięki czemu wujek często przebywał w szkole. Wreszcie po miesiącu pozwolił mi wrócić do domu, do własnego pokoju.
  Tydzień po moim powrocie wróciła też Rose. Pewnie nie stałoby się tak, gdybym nie wymusiła tego na wujku. Przestałam jeść, chodzić do szkoły. Nie pomogły jego groźby, kary ani nic. Pozwolił wrócić Rose do domu.
  A teraz znowu chciał nas rozdzielić. I to wszystko przez wypuszczenie Jake'a. Miałam nadzieję, że nie potrwa to długo, że starymi metodami znowu przywrócę ją do domu. Niestety, wiedziałam, że to nie wiele da. Nie miałyśmy już dziesięciu lat. Nie ulegnie mi, prędzej ja jemu, pod wpływem jego kar.
  I to na tyle ze zbliżenia się do niego oraz poznania magii. Oczywiście, mogłam udawać, że nie mam nic przeciwko temu i dalej być mu posłuszna. Tylko że nie miałam zamiaru zostawać z nim sam na sam w jednym domu. Musiałam zrobić coś, cokolwiek, żeby tylko Rose została.
  Na chwilę odebrało mi mowę, ale gdy tylko ją odzyskałam, nie zamierzałam trzymać języka za zębami.
  - Nie możesz tego zrobić!
  - Dlaczego nie? Przysięgam ci, że tym razem nie ważne co zrobisz, ona nie wróci tu szybko. A ty idź do pokoju, Amy. Potem porozmawiamy.
  Wzrok Rose jasno mi mówił, żebym się zamknęła i poszła do swojego pokoju, zanim będzie gorzej. Rzecz jasna miała rację. Ostatnie zdanie wuja przeraziło mnie doszczętnie. Doskonale wiedziałam, co się stanie, a mianowicie kara. Świetnie, jakby od ostatnich kilku dni nie mógłby bez tego wytrzymać.
  Poszłam do swojego pokoju, zostawiając przyjaciółkę samą z mężczyzną. Przyłożyłam do drzwi ucho, ale nie byłam w stanie zrozumieć co mówią. Chyba się kłócili. Jeśli miałam rację, to był to pierwszy raz.
  Skoro nie rozumiałam co mówią, schowałam się pod kołdrą. Wcześniej popatrzyłam na zegarek, który wskazywał piętnastą. Byłam cholernie zmęczona i śpiąca, więc szybko usnęłam, chociaż nie miałam takiego zamiaru.
  Obudził mnie gniewny głos, który prawie wykrzyczał moje imię. Natychmiast poderwałam się i o mało co nie spadłam z łóżka. Przede mną stał wuj. Miałam ochotę odpowiedzieć mu coś w stylu "wydrzyj się głośniej, jeszcze cię nie słyszeli sąsiedzi",  ale powstrzymałam się.
  - Co? - Spytałam niewinnie.
  Był wściekły, i to bardzo. Wyrażały to jego oczy, skrzywiona mina, no i, rzecz jasna, głos. Ubrany był w zwykły szary podkoszulek i jeansy. Normalnie wzięłabym go za zwykłego człowieka. Będąc jednak jego siostrzenicą doskonale wiedziałam, że on nie jest normalny. Mogę się założyć, że gdyby zrobić mu badania psychiatryczne, wyszłoby, że już nic mu nie pomoże.
  - Można wiedzieć, dlaczego wypuściłyście smoka?
  - Nie.
  Przewrócił oczami. Chyba już się przyzwyczaił do tego, że lubiłam go denerwować.
  - Przykro mi, Amy, innego wyboru nie masz.
  Miałam jeden. Uciec. Tylko że dogoniłby mnie, co źle się skończyłoby.
  - Nie chcę rozmawiać.
  - Daj rękę.
  - Nie.
  Schowałam ją za plecami, ale to było bez sensu. Złapał mnie za nią, odwinął bandaż i zaczął wypalanie skóry. Najpierw chciałam go kopnąć, ale nie udało się. Sama próba była dla niego już doskonałym pretekstem, żeby mnie podusić trochę. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy walczyłam o każdy oddech, przy okazji czując masakryczny ból w ręce. Wreszcie przestał mnie dusić. Mocno wciągałam powietrze, walcząc z krzykiem cisnącym mi się na usta. Cicho płakałam, a ból powiększał się z chwili na chwilę. Czułam, że powoli tracę przytomność, z czego akurat byłam zadowolona, bo tylko to mogło przynieść mi ulgę. Wuj zdawał się tego nie zauważać. Tak  właściwie to jedyne na co patrzył, to na moją rękę, która powoli zostawała bez skóry, kości ani nic innego co się znajduje w ręce. Nie miałam pojęcia, jak to możliwe i wolałam w to nie wnikać.
  Gdy w mojej ręce była jedna dziura, prześwitująca, wuj przestał. Nadal byłam przytomna, co już samo w sobie przez ból było okropne, a to, jak się okazało, nie był koniec. Mężczyzna uderzył mnie, z "liścia"w twarz, a następnie z pięści w brzuch. Zgięłam się w pół, mając nadzieję, że zaraz zemdleję. Niestety, musiałam znosić kolejne ciosy, nie mniej przyjemne. Oprócz bólu ręki doszedł ból całego ciała. Wreszcie zemdlałam.
  Od razu po obudzeniu zrobiło mi się nie dobrze. Resztkami sił, których miałam nie wiele, dobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Ledwo usiadłam na podłodze, a od nowa pociągnęło mnie i zwymiotowałam. Trwało to około pięciu minut, aż w toalecie wylądowało wszystko, co zjadłam w ciągu dwóch dni. Usiadłam na podłodze i czułam, że nie dam rady wstać. Nie miałam na to kompletnie siły. Na dodatek wszystko mnie bolało.
  Spojrzałam na rękę. Była w niej dziura, tak, jak zauważyłam przed pobiciem. Następnie oglądnęłam brzuch. Był cały posiniaczony. Z nogami i drugą ręką było to samo, a na twarz wolałam nie patrzeć. Wiedziałam, że wyglądam nie lepiej.
  Usłyszałam kroki. Odwróciłam głowę i zobaczyłam wuja, przyglądającego mi się uważnie. W pierwszej chwili chciałam spytać się go, gdzie Rose, ale wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie. Byłam bardzo słaba. Postanowiłam jednak spróbować, ale zanim cokolwiek powiedziałam, znowu zemdlałam.
  Obudziłam się w swoim łóżku. Nadal bolało mnie całe ciało. Chciałam wstać i pójść do łazienki zobaczyć moją twarz, ale nie miałam siły nawet przewrócić się na drugi bok. Nawet uniesienie ręki sprawiło mi ogromny ból. Nie chciałam tego i miałam nadzieję, że usnę albo znowu stracę przytomność. Na to pierwsze nie mogłam liczyć, nie potrafiłam usnąć nawet podczas bólu gardła. Wreszcie znowu zemdlałam, zgodnie z moim pragnieniem.
  Gdy odzyskałam przytomność, ból był mniejszy, ale nadal spory. No i nie miałam sił, nawet na wstanie z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Była dwunasta, samo południe. Poczułam, że chce mi się pić, ale nie dałam rady wstać. To było takie beznadziejne.
  Wpatrywałam się w ścianę, dopóki nie usłyszałam cichego pukania. Z wielkim wysiłkiem odwróciłam głowę. Do pokoju wszedł wuj. W ręce trzymał szklankę. Odwróciłam głowę. Nie miałam ochoty patrzeć na niego, bo to dzięki niemu właśnie nie mogłam się ruszyć. Przysiadł na brzegu łóżka.
  - Wymiotowałaś - stwierdził.
  Och, przecież nie zauważyłam, fajnie, że mnie uświadomił.
  - Pewnie od uderzeń w brzuch - mruknęłam.
  Zignorował to i podał mi szklankę.
  - Wypij.
  Resztkami sił przewróciłam się na drugi bok. Nie miałam zamiaru tego robić, nie od niego. Nie ważne, jak bardzo chciałam pić. Zbyt bardzo go nienawidziłam.
  - Amy - warknął.
  Nadal go ignorowałam. Pragnęłam, żeby sobie poszedł, tak po prostu.
  Nagle poczułam, że znowu robi mi się nie dobrze. Ostatkiem sił zmusiłam mięśnie do wstania i pobiegnięcia do łazienki, gdzie zwymiotowałam. Wuj przyszedł za mną i przytrzymał mi włosy, z których spadła mi gumka. Następnie zemdlałam.

5 komentarzy:

  1. No więc jestem pierwsza!
    Amy znalazła się w pułapce bez jakiegokolwiek wyjścia, szansy na "normalne" życie, niestety jedynym sensownym sposobem na wolność byłaby śmierć wuja, lecz wtedy jej życie uległoby diametralnej zmianie. Ciekawe jak to rozegrasz.
    Ić ze swoim talentem Maybe :p
    ~ E.N

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz duży talent!
    Myślę, że nawet gdyby treść Twojego opowiadania mnie nie zaciekawiła, co jednak bardzo mija się z prawdą, to i tak dalej bym je czytała.
    A dlaczego?
    Dlatego, że Twoje teksty wciągają i bardzo przyjemnie się je czyta.
    Dobrze dobierasz słowa i nieźle wychodzi ci opisywanie uczuć bohaterki.
    Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga.
    Wuj mnie intryguje ;p
    Będę zaglądać ;*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabieram się teraz za to opowiadanie. Rozdziały są strasznie krótkie, tak więc będę czytał pod rząd kilka i komentował wszystkie na raz pod rozdziałem, na którym zakończę czytanie. Teraz planuje przeczytać do szóstego, tak więc skomentuje szósty, jak i wszystkie poprzednie tutaj.
    Pozdrawiam i proszę o cierpliwość
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecałem, że wrócę, to powróciłem. Odniosłem trochę wrażenie, jakby opowiadanie zaczynało się od środka. Wrzucasz nas - czytelników w środek akcji - smoki, jednorożce i łowcy, a wcześniej nie przedstawiłaś nam tego świata. Może jestem dziwny, ale ja się nie wychowałem na fantaście i mnie trzeba w takie klimaty wprowadzać powoli.
      Ogólnie styl masz dobry, nie ma powtórzeń i błędów też jest niewiele, chyba, że interpunkcyjnych, ale ja takowych także nie zauważam, bo sam je popełniał. Oczywiście trochę przeszkadzają mi te dziwne akapity robione spacjami, oraz brak wyjustowanego tekstu, ale co tam, to zawsze jakbyś chciała to możesz poprawić i byłoby to chwilką. Liczy się treść. Przyznaje jednak, że nie dajesz nam się zagłębić w wydarzenia - opisujesz je w taki sposób jakbyś tworzyła sprawozdanie, bez emocji i uczuć - tego mi w tym opowiadaniu brak. Wszystko jest prowadzone tak na zimno.
      A teraz słówko o bohaterach - lubię sadystycznego wujka - nie popieram i nie rozumiem, ale lubię. Cieszę się, że w opowiadaniu jest postać, która nie jest dobra, a jednocześnie ciężko ją nazwać do końca złą, bo jednak zajął się dziewczynami, na swój sposób o nie troszczy. Zazwyczaj jak czytam fantaste, to nie ma tam żadnych przywódców, którzy wymuszają posłuszeństwo - tu jest inaczej i za to dzięki ci Panie (albo raczej Pani Autorko), bo przynajmniej nie jest to kolejna słodkawo-łzawa historyjka.
      Trochę mało tej kuzynki (mogę tak nazywać tę jej przyrodnią siostrę czy też przyjaciółkę)? Nie umiem sobie dziewczyny ani wyobrazić, ani określić jej gestów, itd. Taki sam mam problem z chłopakiem - smokiem (wziął się znikąd), oraz z jego dziadkiem. Tak więc popracowałbym na twoim miejscu najbardziej nad wykreowaniem bohaterów w taki sposób aby każdy był niepodważalny.
      Są błędy w dialogach - niepoprawnie je zapisujesz.
      Pozdrawiam:

      dariusz-tychon.blogspot.com

      Usuń
  4. Boże, ten wuj to jakiś totalny psychol. Jakim cudem jemu powierzono opiekę nie tylko nad siostrzenicą, ale też jakąś obcą dziewczynką? I skąd wiedział, że ta obca dziewczynka też jest łowcą, że też się do tego nadaje?

    Pozdrawiam:
    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń