Gdy się obudziłam, leżałam w łóżku, przykryta kołdrą, a nademną stał wuj. Chociaż moja kołdra jest gruba, było mi bardzo zimno, głowę miałam ciężką i czułam się wykończona. Podniosłam rękę do czoła i poczułam, że to nie głowę mam ciężką, tylko mam coś na czole, coś mokrego.
- Masz wysoką gorączkę - wyjaśnił mężczyzna.
Zrozumiałam, że to "coś", to był ręcznik. Miałam zrobiony zimny okład.
- Gdzie Rose? - Wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- W Akademii, tam, gdzie ma być.
Chciałam odwrócić głowę, ale czułam, że nie dam rady. Ból był zbyt wielki.
Wuj podniósł mi głowę, jakby zauważył, że nie jestem w stanie nic zrobić i przystawił do ust szklankę z wodą. Wypiłam parę łyków. Nienawidziłam go, ale za bardzo chciało mi się pić żeby odmówić.
Milczeliśmy. Miałam nadzieję, że szybko wyjdzie, ostatnie co chciałam, to jego widok. Nic jednak nie zapowiadało na to, że sobie grzecznie pójdzie, nie grzecznie także. Wreszcie, po jakiejś godzinie, wyszedł, zostawiając mnie samą.
Dwa dni później czułam się już lepiej. Nie miałam gorączki, byłam w stanie wstać z łóżka. Ciało nadal miałam posiniaczone, ale mogłam to zakryć ubraniami, natomiast siniaki na twarzy zakryć makijażem. Nadal byłam obolała, rękę musiałam mieć owiniętą bandażem z powodu dziury, ale uznałam, że to nie przeszkadza mi w pójściu do szkoły, więc zaczęłam pakować plecak.
Przez większość dni byłam w domu sama z wujem. Nic nie zapowiadało na powrót Rose do domu. Nie jadłam wiele, tylko tyle, żeby mieć siłę na zrobienie czegokolwiek, w ramach protestu. Oczywiście, nie działało to, zgodnie z obietnicą wuja.
W środę rano wyszłam do szkoły, sama. Doskonale wiedziałam, że będzie mi się nudzić bez przyjaciółki, ale nie zamierzałam spędzić więcej niż to konieczne czasu w domu. Nie potrafiłm znieść myśli, że on też tam jest.
W szkole, gdy stałam przy szafce i brałam książki, podszedł do mnie Jake wraz ze swoimi przyjaciółmi, to znaczy Trixie i Spuad'em.
- Amy, gdzie Rose? - Spytał. - Nie było ani jej, ani ciebie w nocy wraz z Łowcą.
- Wysłał ją do Akademii.
- Znowu?!
Kiwnęłam głową.
- Tylko że tym razem tak łatwo nie odpuści. Boję się, że Rose już tam zostanie.
- Musimy ją stamtąd wydostać!
- Gdyby to jeszcze było takie łatwe, Jake. Jeśli ona ucieknie, Łowca zabije ją. To samo stanie się z wami, gdy jej pomożecie.
- A co z tobą? Nie możesz ty go przekonać? Już raz ci się udało...
- Próbuję to zrobić, ale on nie odpuści. Nie chcę też za bardzo nalegać, bo boję się, że uzna, że odmawiam mu posłuszeństwa.
- I co wtedy może się stać? - Spytała Trixie.
- Zabije ją.
Nie powiedziałam im, że ja sama zostałabym pewnie wtedy pobita, znowu. Nie chciałam, żeby ktokolwiek o tym wiedział, w końcu wuj nauczył mnie wszystkiego. Co by pomyśleli? Umiem wszystko co on,ale i tak kończę pobita. O magii nie wiedzieli. A może to był właśnie ten czas, żeby im powiedzieć? Może dziadek Jake'a znalazłby jakiś pomysł na to?
- Amy, musi być jakiś sposób na wydostanie jej z Akademii. Rose nie może tam zostać.
- Spróbuję coś wymyślić.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Poszłam do klasy. Trzy minuty później otwierałam piórnik, żeby zrobić notatki. Nie otwierałam go odkąd wróciłam w piątek ze szkoły. Prawdopodobnie to był błąd, bo w środku znajdowała się mała bransoletka, prawdopodobnie od Rose. Służyła ona do świadomych snów, mogłam dzięki niej porozumieć się z dziewczyną. Wyglądało na to, że zrobiła kolejną dla mnie. Szkoda, że tak późno otwarłam piórnik.
Od razu po wejściu do domu zawołałam wujka. Musiałam sprawdzić, czy jest w domu, czy mogę iść spać z nadzieją, że Rose robi to samo. Nikt się nie odezwał, więc poszłam do pokoju spać.
Udało mi się, spotkałam się z Rose. Wyglądała tak, jak zwykle, nawet na wypoczętą.
- Kiedy pojechałaś? - Spytałam.
- Gdy poszłaś do pokoju nie dał mi nawet spakować się. Próbowałam go przekonać, ale to było na nic. Deportował nas, zostawił mnie tam i wrócił. A co z tobą? Był bardzo wściekły za wypuszczenie Jake'a.
Zawahałam się. Nie chciałam jej martwić. Ostatecznie jednak uznałam, że lepiej będzie, jeśli powiem jej.
- Pobił mnie za to, a w mojej ręce jest dziura.
Nie zdjęłam bandaży, żeby pokazać jej to, co mi zrobił wuj. Już wystarczająco ją to zmartwiło. Widziałam jej nie pewny wzrok oraz skupienie. Myślała pewnie, co dalej. Trwało to tak długo, że sama przerwałam milczenie.
- A jak jest w Akademii? Jak cię traktują?
- Prawie z nikim nie gadam, nie mam na to ochoty. Głównie z nauczycielami. Łowca dość często bywa tutaj rano.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam huk i poczułam, że ktoś mi coś wyrywa z ręki. Natychmiast się obudziłam, tracąc "połączenie"z Rose. Nade mną stał wuj, a w ręku trzymał bransoletę.
- Co to ma znaczyć?! - Warknął.
Patrzłam na wuja nie pewnie. Nie dobrze. Nie chciałam, żeby się o tym dowiedział, w końcu rozdzielił nas po to, żebyśmy nie mogły się ze sobą komunikować.
- Amy?! Komunikowałaś się z nią!
To nie było pytanie. On to wiedział. Był tego tak pewien, jak ja tego, że oberwę od niego. Dlatego milczałam.
Nie myliłam się. Położył bransoletkę na biurku, podniósł rękę i uderzył mnie z pięści w głowę. Odrzuciło mnie to do tyłu i poczułam ogromny ból, a za chwilę kolejne uderzenie, także w głowę. Poczułam, jak tracę przytomność i zemdlałam.
Gdy się obudziłam, leżałam tak, jak po pierwszym uderzeniu.Najwidoczniej nie ruszał mnie. I dobrze, nie chciałam tego. Nie chciałam go też widzieć. Mam go serdecznie dość. Chcę uciec od niego i robić to, co mi się podoba.
Spojrzałam na zegarek. Północ. Wzięłam pidżamę i poszłam na korytarz, gdzie było cicho i ciemno. Najwyraźniej wuj poszedł spać. Poszłam do łazienki, wykąpałam się, ubrałam pidżamę i poszłam spać.
Każdemu rozdziałowi towarzyszy ten sam ból, katorga, Amy błagająca w duchu o koniec męczarni. Taki straszny żal czuję w stosunku do niej.
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszej weny!
~ E.N
Nie czytałam poprzednich rozdziałów, ale wiem, że były również bolesne i smutne. Nie wiem jak to inaczej ująć... prawdziwa pisarka! Będziesz następczynią Blue Jeansa :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :) i spokoju
O moj boze, piszesz opowiadania, jak cudownie! Zabieram sie do czytania!
OdpowiedzUsuńhttp://magdakociuba.blogspot.com
Cudowne opowiadania!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ♥ Talaa27
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNie mogę opublikować Twojego komentarza, ponieważ podałaś link do bloga, a ja takich nie dodaję. Ale mieszkam w Skawinie,a ty ?
OdpowiedzUsuńSkąd pomysł na takie apogeum i wir przemocy, na dodatek przez taką błahostkę jak komunikowanie się? I co to za akademia? Czy ludzie w świecie wierzą już w smoki i inne takie? Polecam lepiej przedstawić świat twojej opowieści i zasady jakie w nim panują, wtedy też czytelnikowi będzie łatwiej się w tym świecie odnaleźć.
OdpowiedzUsuńsie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com