Rano wstałam o siódmej. Dziwnie było po takim czasie nie chodzenia do szkoły nagle tam wrócić. Byłam odzwyczajona od wczesnego wstawania.
Wyszłam z pokoju, już ubrana. Poszłam do kuchni zjeść coś. Tam przy stole siedziało tych dwóch głupków, a wuj z grymasem na twarzy przysłuchiwał się ich rozmowy. Na mój widok zdziwił się.
- Amy? Co tak wcześnie wstałaś?
Ziewnęłam.
- Idę do szkoły, a po co inaczej wstałabym tak wcześnie?
Skrzywił się
- Zwariowałaś?! Masz...
- Tak, wiem - przerwałam mu. - Czuję się dobrze, nic mi nie jest i tak dalej...
Znowu ziewnęłam. Jak nienawidzę tak wcześnie wstawać. Ale lepsze to i pójście do szkoły, niż spędzenie całego dnia z tą trójką. I kto wie, czy wuj nie będzie dopytywać się o to, co się stało dzień wcześniej.
- Zostajesz w domu - warknął, a w jego oczach rozbłysł błysk gniewu. Przestraszyłam się, ale nie zamierzałam nic pokazać po sobie ani poddać się.
- Nic mi nie jest, wujku. Naprawdę, mogę śmiało iść. A jak się źle poczuję, wrócę do domu.
Skłamałam. Nadal miałam zawroty głowy i bałam się powtórki z dnia, kiedy wuj mnie musiał odebrać ze szkoły. Nie chciałam znowu tego przeżywać. Ale nie ważne jak źle czułabym się, nie miałam zamiaru wracać do domu. Mogłoby się to źle skończyć dla nowej dwójki.
Wuj przez chwilę myślał. Pewnie bał się, że znowu zostanie wezwany. Nie mam pojęcia, czemu tak bardzo tego nie chciał.
- Niech będzie - powiedział wreszcie. - Ale masz natychmiast wyjść ze szkoły, jeśli się źle poczujesz.
Kiwnęłam głową. Wzięłam kanapkę z talerza na blacie i zaczęłam ją jeść, idąc do swojego pokoju. Tam spakowałam się, nadal jedząc. Potem poszłam się umyć i byłam gotowa do wyjścia do szkoły. Poczekałam, aż Rose ogarnie się i poszłyśmy do niej.
W szkole czas minął bardzo szybko. Lekcje nagle wydawały mi się ciekawe, ale to pewnie dlatego, że długo nudziłam się w domu. Na przerwach rozmawiałam z Rose i Jake'iem, któremu najwyraźniej nic się nie stało po walce z Czarnym Smokiem. Ucieszyło mnie to.
Gdy weszłam do domu, w salonie kłóciło się dwóch nowych idiotów.
- Ej, zamknąć się! - Krzyknęłam.
Natychmiast zamilkli.
- Gdzie jest wuj... To znaczy Łowca?!
Wzruszyli ramionami.
- Wyszedł gdzieś.
I wrócili do kłótni. Spojrzałam na Rose. Wyglądała na tak samo zirytowaną jak ja.
- Przymknijcie się, głupki! Chcę ciszy, jasne?!
Spojrzeli na mnie zadziornie.
- A jeśli nie, to co?
W tym momencie pojawił się za nimi wuj. Odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała się sprowadzać do pokazu brutalności.
- Do pokoi! - Warknął. - Amy, ty zostań!
O Boże. Czego on mógł chcieć ode mnie? Coś znowu zrobiłam?
- Tak, wujku? - Spytałam, gdy wszyscy już poszli.
- Myślałaś, że się nie dowiem, że skłamałaś?! Jak mogłaś pozwolić Amerykańskiemu Smokowi walczyć z Czarnym Smokiem, samej uciekając?!
- Zabiłby nas, gdybym nas nie deportowała!
- Co z tego?! Powinnaś tam zostać i walczyć z nimi obojga! Do twojego pokoju!
- Co...?
Wepchnął mnie do mojego pokoju, a następnie sam tam wszedł. Zamknął szybko drzwi i złapał mnie za rękę. Zanim zdążyłam zaprotestować lub cokolwiek zrobić, poczułam ogromny ból, jak zwykle podczas wypalania ręki. Zaczęłam krzyczeć z bólu, ale nagle zaczęłam się dusić. A więc nie chciał, żeby nowa dwójka usłyszała nas. Walczyłam z całych sił o każdy oddech, ale to było bez sensu. Było jasne, że nie uda mi się zaczerpnąc powietrza, dopóki nie przestanie używać na mnie magii.
Wreszcie przestał. Gdy już to zrobił, cała drżałam. Łzy lały mi się po policzku. Usiadłam na podłodze, pod ścianą i objęłam się ramionami, jakby to mogło mnie ochronić przed zupełnie wszystkim. Ale nie mogło, a ja o tym wiedziałam.
Wuj jeszcze przez chwilę był w pokoju. Nie patrzyłam na niego, więc nie miałam pojęcia, jak wygląda jego mina, ale nie byłam jakoś zupełnie ciekawa tego. Wreszcie wyszedł, a ja przez chwilę płakałam, a potem poszłam do łazienki, gdzie była apteczka. Owinęłam bandażem rękę, w której miałam dziurę, przemyłam twarz wodą i poszłam do pokoju Rose. Usiadłam obok niej na łóżku.
- Znowu? - Wyszeptała.
Kiwnęłam głową i położyłam głowę na jej kolanach.
Przypomniałam sobie, jak siłą woli udało mi się przesunąć u dziadka Jake'a miskę. Czy to właśnie na tym polegało? Na skupieniu się na tym, a następnie wyobrażeniu sobie, jak dzieje się to, co chcę? Czy wuj też tak robił? A więc dlaczego musiał mnie dotykać, żeby udało mu się wypalić dziurę w ręce?
Uznałam, że warto spróbować jeszczcze raz. Skupiłam się i wyobraziłam sobie, jak plecak Rose lata po pokoju, tym razem z otwartymi oczami. Przez chwilę nic się nie działo, aż nagle plecak uniósł się i mniej więcej na wysokości sufitu zaczął latać. Uśmiechnęłam się do siebie, nie dekoncentrując.
- Amy? Ty to robisz? - Spytała z lękiem Rose.
Nie odpowiedziałam jej. Zamiast tego przesunęłam plecak w stronę drzwi, a potem w naszą. Miałam przy tym dość sporo zabawy.
- Amy, natychmiast przestań! - Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej, gdy plecak prawie uderzył ją w głowę. Złapała go, a ja skończyłam zabawę. - Jak?!
Wzruszyłam ramionami.
- Siłą woli. Dziadek Jake'a pomógł mi to odkryć.
Westchnęła, ale nic nie odpowiedziała.
Cudowne zakończenie 14 roz. <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać momentu kiedy Amy opanuje sztukę magii do perfekcji i postawi się wujowi pełna sił.
OdpowiedzUsuń~ E.N
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, bo czytałam z telefonu, ale teraz, gdy dopadłam do komputera widzę i dostrzegam wyraźnie iż masz fatalną czcionkę - ona jest dobra do tytułów, pojedynczych wyrazów, ale nie na cały rozdział, bo na dłuższą metę męczy czytelnika, bo literki skaczą mu przed oczami.
OdpowiedzUsuńAmy ma moc, wiedziałam to od samego początku i ciągle wydaje mi się, że jest dużo potężniejsza od swojego wujka. Byś może jest jakimś wybrańcem łowców, co?
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com