wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 19

     Stałam jak wryta, zszokowana słowami mamy. To nie mogło być możliwe. Wuj nie mógł zabić mojego ojca. Byłam pewna, że śnię. Na dodatek musiałam mocno panować nad gniewem, który we mnie narastał. Nie chciałam, żeby znowu wszystkie przedmioty latały po pokoju.
     - Za dużo wiedział - stwierdził mężczyzna.
     - Brian, czy ty siebie słyszysz?!
     - Uspokój się, Eleno! Nie powinnaś mu była nic mówić!
     - I co miałam mu powiedzieć? Mój brat zabrał naszą córkę ponieważ...? Nie mogłam tego przed nim ukrywać. A ty go zabiłeś, Brian!
     W głosie mamy słyszałam rozpacz. Szybko zrozumiałam też, że płakała. Miała żal do wuja o porwanie mnie i o zabicie ojca. Uszczypnęłam się dla pewności, że to nie sen. Zabolało, czyli to było wszystko prawdą.
     - Mogłaś wymyślić coś innego. Zwykli ludzie nie powinni wiedzieć o Klanie.
     - Ja wiem.
     - Jesteś wyjątkiem, Eleno. Prawie wszyscy z naszej rodziny należeli do Klanu. Nie ma innego wyjścia, musisz o tym wiedzieć. - Zamilkł na chwilę. - Zostań z nami, Eleno. Amy się ucieszy. Ma żal do mnie, że zabrałem ją od was.
     Jego głos brzmiał łagodnie, a ja zdziwiłam się, że myśli o mnie. Do tej pory byłam przekonana, że jestem mu całkowicie obojętna.
     - Dziwisz się, Brian? Powiedz mi w ogóle, ona chce należeć do Klanu? Czy zmuszasz ją?
     - Ciężko jest ją zmusić do czegokolwiek.
     - Jak ją zmuszasz? Pozwoliłbyś jej zamieszkać ze mną, gdybyś miał pewność, że więcej nie pójdzie na żadne łowy. A skoro tego nie zrobiłeś, to oznacza, że udaje ci się ją zmusić. Jak?
     - To bez znaczenia.
     - To ma znaczenie. Brian, proszę, powiedz, że nie skrzywdziłeś jej. Nie użyłeś na niej magii. Prawda?
     Ona naprawdę zamierzała mu wierzyć?! Gdy wuj zabierał mnie od niej, sama mówiła: "nie pozwolę ci znowu użyć na mnie magii". Naprawdę myślała, że mnie czeka coś innego?! W końcu groził mi śmiercią!
     - To nie ma znaczenia. A więc? Zostaniesz?
     Przez chwilę panowała cisza.
     - Tylko po to, żeby mieć pewność, że nie skrzywdzisz jej więcej.
     Ucieszyłam się. Wreszcie mogłam poznać jedno z moich rodziców. I wreszcie miałam pewność, że wuj już mnie nie skrzywdzi. Co prawda, nadal go widziałam, ale przynajmniej wiedziałam, że nie zostanę do niczego zmuszona. Spodobało mi się to.
     Godzinę później siedziałam w pokoju Rose. Spokojnie rozmawiałyśmy o tym, co się stało. Opowiedziałam jej dokładnie o całej rozmowie. Na wieść, że mój ojciec nie żyje, spochmurniała. Wiedziałam, że nie chodziło jej o to, że byłam z tego powodu przgnębiona, bo nie byłam. Po prostu obawiała się, że skoro wuj zabił mojego tatę, mógł także zabić jej rodziców. Próbowałam ją przekonać, że to wątpliwe, bo zrobił to dla tego, że mój ojciec dowiedział się o Klanie, ale to nie pomogło. Nadal była pochmurna i zatopiona w swoich myślach. Dlatego po chwili poszłam do swojego pokoju.
     Około dwudziestej przyszła do mnie mama. Trochę się zdziwiłam, ale nawet ucieszyłam, że chce ze mną porozmawiać i, jak się potem okazało, poznać lepiej. Nie rozmawiałyśmy na temat wuja, tylko o nas. Nie dowiedziałam się wiele o niej, głównie tyle, że jako jedyna z rodziny nie ma znamienia i nigdy nie chciała chodzić na polowania. Nie spodobało się jej, że wuj zmusza mnie do tego. Opowiedziała mi sporo o moim ojcu, pokazała zdjęcia. Na wielu z nich byłam ja, wraz z rodzicami.
     Rozmawiałyśmy bardzo długo. Skończyłyśmy o dwudziestej trzeciej. Poszłam się szybko wykąpać i poszłam spać.
     Rano, gdy się obudziłam, nie mogłam nadal uwierzyć w to, co się stało. Pewnie myślałabym, że to jakiś głupi sen, gdybym po wejściu do kuchni nie zastała wuja, mamy i Rose. Pierwsza dwójka przekomarzała się ze sobą, co było dziwne, ponieważ dzień wcześniej ostro się kłócili. Musieli potem ze sobą znowu porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Przyjaciółka przysłuchiwała im się, jedząc kanapkę. Usiadłam obok niej i wzięłam jej jedną z talerza, uznając, że nie chce mi się robić dla siebie. Nic nie powiedziała. Nie była nawet zaskoczona, bo dość często to się działo. Dlatego już od jakiegoś czasu zawsze robi sobie więcej.
     Zjadłyśmy i po chwili poszłyśmy do szkoły. Po drodze spróbowałam zrobić wszystko, żeby się trochę rozchmurzyła, ale nie udało się. Nawet mnie nie słuchała.
     - Rose! - Krzyknęłam wreszcie.
     Spojrzała na mnie.
     - Co?
     - Przestań się przejmować. Oni żyją, napewno. Nie wiedzą nic o Klanie, więc nie miał powodów, żeby cokolwiek im zrobić. Rozumiesz? Poza tym i tak marne szanse, że zamieszkasz z nimi, albo w ogóle ich zobaczysz.
     - Nie pocieszasz.
     - Próbowałam zrobić to wcześniej, ale mnie nie słuchałaś.
     - Przepraszam. Po prostu jeśli stała im się krzywda przez to, kim jestem...
     - Rose, to w żaden sposób nie byłaby twoja wina. Nie miałaś wpływu na to, czy na twojej ręce pojawi się to znamię. To byłaby wina tylko i wyłącznie wuja. Ewentualnie jego pachołków.
     - Nie mów "pachołków", nie mają innego wyjścia. To także nie jest ich wina.
     - Ale to są jego pachołkowie. Więc? Koniec z przejmowaniem się?
     - Postaram się - odparła.
     To w zupełności wystarczało mi. Tym bardziej, że gdy poszła porozmawiać z Jakie'iem, wróciła cała w skowronkach. Co miał ten chłopak w sobie, że tak ją uszczęśliwiał?
     Po lekcjach poszła z Jakie'iem na spacer. Sama ruszyłam do pustego, jak się okazało, domu. Uszczęśliwiona poszłam do swojego pokoju, gdzie wzięłam się za odrabianie lekcji, dopóki nie usłyszałam głosu wuja.
     - Ma moc jaką nikt inny do tej pory nie ma.
     - Jesteś pewny, że mówimy o tej samej Amy? Rozmawiałam z nią wczoraj i wydawało się, że ma mniej mocy nawet niż ja.
     - Spróbuj ją rozgniewać, a szybko przekonasz się, że to bzdura. Nie potrafi kontrolować swojej mocy, ale to nawet lepiej. Póki nie nauczy się tego, nie będzie wiedziała, jak potężna jest. Tym bardziej, że ma w sobie coraz więcej magii, z chwili na chwilę.
     - Dlaczego tak na tym ci zależy?
     - Pomyśl, Eleno. Zainteresował się nią nawet Czarny Smok. Jeżeli zaufa komuś nie odpowiedniemu... To może się źle skończyć, dla wszystkich.
     - To niemożliwe, Brian. Amy nie może mieć większej mocy niż ty. To wbrew wszystkiemu, co działo się do tej pory i było przekazywane nam przez rodziców i dziadków.
     - Musimy uważać na Amy. Najlepiej będzie, jeśli pójdzie do Akademii. Będą mieć tam na nią oko i nie pozwolą na używanie magii.
     - Nie ma mowy! Dopiero co ją odzyskałam, nie zamierzam stracić jej ponownie!
     Wuj nie odpowiedział. Mama także nic więcej nie powiedziała. Nastała cisza, podczas której rozmyślałam nad ich słowami. Nie rozumiałam słów mamy, że to wbrew wszystkiemu, ani dlaczego miałabym nie mieć większej mocy od jej brata. Poza tym nie mogłam mieć dużo mocy, w końcu ledwo udawało mi się przesunąć jakąś rzecz. Nie potrafiłam nawet nad tym zapanować... Może mama z wujkiem mieli rację i nie mogę kontrolować mocy, bo jest we mnie niej za dużo?

1 komentarz:

  1. Ciekawe dlaczego Elena nie należy do klanu. Czemu nie ma znamienia? Mam rozumieć, że ten klan popierał porwanie małej Amy i zabranie tak malutkiego dziecka od matki? Przyznam szczerze, że jak dla mnie to chore i całkiem nie umiem sobie wyobrazić jak ten wujek opiekował się tą Amy, gdy ta byłą jeszcze taka malutka. Wydaje mi się, że on całkiem się do tej roli nie nadawał i nadal nie nadaje.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń