niedziela, 20 września 2015

Rozdział 25

     Mężczyzna, czyli Lucas, zaprowadził mnie do mojego nowego pokoju. Był nie wiele większy niż ten w domu i miało wejście do łazienki. Znajdowało się tam piętrowe łóżko, szafa, biurko i lustro. Nic więcej. No, jeszcze jakaś dziewczyna na górze łóżka. Miała mleczną karnację, zielone oczy i rude włosy, opadające jej falami na ramiona. Były rozpuszczone, co mnie zdziwiło, bo większość dziewczyn w Akademii wiązała je, dla własnej wygody. Próbowałam sobie przypomnieć, czy widziałam ją wcześniej, ale nie potrafiłam. Uznałam więc, że nie.
     Lucas wyszedł, a ja popatrzyłam na dziewczynę. Tak samo jak mężczyzna, przypatrywała mi się, jak jakiemuś okazowi w ZOO.
     - Jesteś siostrzenicą Mistrza?
     Skrzywiłam się na słowo "mistrz". Ale Rose także się tak do niego zwracała, więc powinnam być już przyzwyczajona.
     - Może - burknęłam i położyłam się na łóżku. - A ty? Kim jesteś?
     - Jak to jest? - Spytała, ignorując moje pytanie.
     - Co "jak to jest"? - Zapytałam gorzko. Nawet się nie poznałyśmy, a już mnie zirytowała.
     - Być jego siostrzenicą?
      Przez chwilę myślałam nad odpowiedzią. Mogła mnie wydać, gdybym źle się o nim wyraziła. Chociaż w sumie wuj doskonale wiedział, co sądzę o nim. Chyba.
     - Normalnie - odparłam, nie popadając w szczegóły. - Powiesz mi wreszcie, kim jesteś?
     - Alison.
     Zamilkła, co mnie ucieszyło. Miałam tylko nadzieję, że więcej nie zada mi żadnego pytania, szczególnie o wuja. Nie miałam ochoty rozmawiać o mnie.
     Dwadzieścia minut później przyszedł Lucas i dał mi mój rozkład zajęć na cały tydzień. Miałam nadzieję, że nie będę musiała chodzić na lekcje, ale myliłam się. Najwidoczniej chcieli mi zająć cały dzień, żebym nic nie wymyśliła.
     - Przebierz się. Poczekam na zewnątrz i zaprowadzę cię na trening. Ubrania masz w szafie.
     Zaczęłam się zastanawiać, czy nie pozwolili mi zabrać moich ciuchów na trening, bo bali się, czy uda mi się coś od razu przemycić? Musiałam jednak odłożyć moje przemyślenia na później.
     - Nie potrzebuję opiekunki - warknęłam.
     - A ja nie zamierzam cię niańczyć. Chcę się tylko upewnić, że dotrzesz na trening.
     Lucas wyszedł, a ja otwarłam szafę i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Poszłam do łazienki się przebrać. Nie chciałam robić tego w pokoju ze względu na moje siniaki na ciele, które mogłaby zobaczyć Alison. Nie potrzebowałam więcej pytań.
     Trening okazał się naprawdę wyczerpujący. Nie miałam problemów z ciosami, wykonywałam każde perfekcyjnie, ale gorzej było z moją kondycją. Walczyłam głównie z Jake'iem, o ile można to tak nazwać, bo właściwie obijałam się. Nie ćwiczyłam regularnie, więc już po chwili byłam wykończona.
     Z ulgą poszłam do swojego nowego pokoju. Marzyłam o tym, żeby dać zmęczonym mięśniom chwilę wytchnienia. Chciałam tylko położył się na łóżku.
     Weszłam do środka i zobaczyłam, że na podłodze siedzi Alison z dwójką jakiś innych dziewczyn. Zaczęły mi się przyglądać, tak samo, jak każdy to robił na treningu. Zignorowałam je i poszłam się kąpać, a gdy wyszłam położyłam się na łóżku. Żałowałam, że nie mogłam porozmawiać z Rose. Pragnęłam tylko tego, a było to nie możliwe.
     - Za chwilę przyjdą chłopcy, będziemy grać w butelkę. Grasz z nami?
     Chciałam odmówić, ale uznałam, że to jednak nie jest taki zły pomysł. Mogli mi pomóc wydostać się z Akademii. Oczywiście, najpierw musiałam się z nimi zaprzyjaźnić. Nie uśmiechało mi się to, ale musiałam się poświęcić.
     - Dobra - powiedziałam.
     Zeszłam z łóżka i usiadłam na podłodze, obok Alison.
     - To jest Katie i Zoe - powiedziała, wskazując najpierw na drugą rudą, a potem na blondynkę.
     - A ty jesteś Amy? Siostrzenica Mistrza? - Spytała Katie.
     Powstrzymałam złość. Nie mogła wiedzieć, że drażni mnie to. Nie wiedziała, przez co przechodziłam w domu.
     - Tak - odpowiedziałam stanowczo.
     Dziewczyna uśmiechnęła się i więcej nie pytała o nic. Pięć minut później przyszli chłopcy, wraz z butelką. Była ich trójka. Jeden z nich uśmiechnął się na mój widok i zwrócił do Alison:
     - No, Ali, nie mówiłaś, że dołączy do nas nowa koleżanka. Został wam przydzielony razem pokój? Czemu nie mówiłaś nic wcześniej?
     - Sama nie wiedziałam. Ale myślę, że się dogadamy - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
     Innego wyboru nie będziemy miały, pomyślałam.
     Do tej pory nigdy nie grałam w butelkę. Ledwo znałam jej zasady, które, na szczęście, były banalne. Całując chłopców, a raz nawet dziewczynę, czułam się dziwnie, jakbym zdradziła Marka, chociaż nie chodziliśmy razem. No i nie znałam tych ludzi, przez co czułam delikatny dyskomfort. Stety lub niestety, chłopcy przynieśli wódkę. Nigdy jej nie piłam, wuj doskonale nas pilnował, jeśli o to chodziło. Dlatego smak trochę zdziwił mnie, jednak nie skupiałam się na tym, tylko na dobrej zabawie. Butelka krążyła, a każdy pił po dwa łyki. Wreszcie alkohol skończył się, a ja czułam mocne zawroty głowy. Aiden, ten, który odezwał się na początku do Alison, wyciągnął kolejną butelkę. Pamiętam, że wypiłam z niej pierwsze dwa łyki, a potem taśma urwała mi się.
     Obudził mnie krzyk.
     - Co tu się stało?!
     W pierwszym momencie miałam wrażenie, że nadal jestem w domu, a wuj wydarł się, ponieważ dwójka matołów zrobiła coś. Czułam, że ktoś koło mnie leży i uznałam, że to Rose, z którą gadałam znowu do późna. Szybko jednak oprzytomniałam i zrozumiałam, że dwójka idotów wróciła do Akademii, a ja jestem w pokoju nie daleko.
     Poderwałam się i zobaczyłam, że obok mnie leży Alison. Jeszcze spała. Z wyjątkiem nas w pokoju byli tylko wuj i Lucas, jeden przyglądający nam się gniewnie, drugi przestraszony. Nie daleko nas leżały puste buletki po alkoholu. Natomiast ja miałam okropnego kaca.
     - Cholera - szepnęłam.
     Wpatrywałam się w wuja z nadzieją, że nie okazuję, jak bardzo się boję. On odwzajemniał mój wzrok, ignorując Alison, budzącą się. Milczał, a to przerażało mnie jeszcze bardziej. Wreszcie spojrzał na siedzącą już obok mnie dziewczynę i Lucasa.
     - Zostawcie nas samych.
     Ali szybko wstała i wyszła za Lucasem, zamykając drzwi.
     - Wstań - rozkazał wuj.
     Zrobiłam to. Mężczyzna podszedł do mnie bliżej, złapał za brodę i uniósł ją do góry, zmuszając, żebym spojrzała na niego.
     - Połowa dnia i jedna noc. Tylko tyle wystarczyło ci, żeby znowu coś wykombinować. Nawet nie wiesz, jak ogromną ochotę mam cię zabić. Ale wiem, że bardziej będziesz cierpiała, jeśli wymyślę coś innego.
     Puścił moją brodę i położył swoją rękę na plecach. Poczułam ból. W momencie, kiedy chciałam krzyknąć, zaczął mnie dusić.
     - O nie, Amy. Nikt cię nie usłyszy i nikt się nie dowie, co się dzieje. Jasne?!
     Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Wszystko tak mnie bolało, że nie miałam także siły pokiwać głową. Ale on domagał się odpowiedzi.
     - Zadałem pytanie, Amy!
     Przestał mnie dusić.
     - Tak - wyszeptałam, płacząc z bólu.
     Zabrał swoją rękę z moich pleców i wyszedł, a ja poszłam do łazienki, w obawie, że za chwilę wejdzie Alison i zastanie mnie w takim stanie.

3 komentarze:

  1. Od kiedy gra w butelkę jest poświęceniem?
    Odczuwam lekki niedobór wątku romantycznego.
    Rozdział czytałam z przyjemnością. Nic dodać, nic ująć.
    Zapraszam cię jutro do siebie na upragniony piąty rozdział, który piszę już od miesiąca. Taaa... Jestem zła na siebie.
    http://youaremyhappyendinghook.blogspot.com/
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem od kiedy gra w butelkę jest poświęceniem, ale być może dla niektórych jest.
      Też odczuwam niedobór wątku romantycznego i każdego innego wątku, bo póki co to cięgle wszystko krąży wokół jednego - ona podpadnie czymś błahym, w efekcie czego wuj wypali jej dziurę w ręce za pomocą magii, albo skatuje, a potem znowu ona zrobi coś co mu się nie spodoba, i znów to samo...

      Usuń
    2. Zgadzam się w pełni, więc nie będę tego przepisywała i powtarzała zdania poprzedników. Dodam jeszcze, że cieszę się, że mam możliwość poznania Akademii. Mogłaś ją trochę bardziej opisać, zatrzymać się na jej wyglądzie i wprowadzić czytelników w zasady jakie tam panują.
      Gra w butelkę przypomina mi dzieciństwo, były też inne gry, np w karty na rozbieranego xD Teraz dzieci nie znają już takich zabaw. Aż mnie się na wspomnienia i ckliwości zebrało.

      sie-nie-zdarza.blogspot.com
      prawdziwa-legenda.blogspot.com

      Usuń