wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 11

  Dwa tygodnie później wychodziłam od lekarza. Siniaki na brzuchu praktycznie znikły, natomiast te na twarzy przykryłam makijażem. Wyglądałam już tak, jak zwykle. Nawet bez makijażu moja twarz wyglądało całkiem dobrze. Wraz z wujem ustaliliśmy wersję, że spadłam ze schodów i to właśnie przez to te siniaki.
  Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo zbliżyłam się wuja, tak, jak miałam. Byliśmy bliżej niż do tej pory. Ja przestałam go denerwować, rzucać przeróżne komentarze i cały czas mu przytakiwałam, nie zważając na to, jak głupi jest jego pomysł. On natomiast przestał mnie bić, krzyczeć na mnie i zaczął nawet pomagać mi w nadrobieniu lekcji. Czasem żartował, co do tej pory się nie zdarzało. Czterema słowami: stał się normalnym wujkiem. Przynajmniej w chwilach, kiedy nie gadał o Klanie i moim dołączeniu do niego. Muszę przyznać, że podobało mi się to. Przestałam się go bać. Wszystko było w jak najlepszym porządku.
  Nie miałam żadnych informacji o Rose. Wuj zabrał bransoletkę i jej nie oddał. No jasne, chciał wykonać swoją karę dla nas za wypuszczenie Jake'a. Tęskniłam za nią, ale nie rozmawiałam na jej temat z wujem. Pozwoliłam Jake'owi i jego przyjacielom działać. Z tego co mi wiadomo, póki co nic nie wymyślili.
  Lekarz stwierdził wstrząs mózgu. Chciał, żebym poszła do szpitala na kilka dni, ale nie zgodziłam się. Zaczęłam się kłócić z lekarzem, dopóki nie przerwał nam wuj. Stanął po mojej stronie i obiecał lekarzowi, że dopilnuje, żebym dużo odpoczywała, nie denerwowała się i przyjmowała jakieś leki. Ostatecznie lekarz zgodził się i kazał zostać mi jeszcze dwa tygodnie w domu.
  Padło także pytanie o siniaki na brzuchu. Próbowaliśmy z wujem wmówić mu, że spadłam ze schodów. Nic nie odpowiedział, więc nie byłam pewna, czy uwierzył.
  W domu przez jakąś godzinę leżałam na łóżku. Potem jednak znudziło mi się to i weszłam do salonu. Siedział tam wujek. Uznałam, że czas na pogawendkę o magii. Lepsza okazja nie mogła się nadażyć.
  - Powinnaś leżeć - mruknął.
  - Tak, wiem, zaraz pójdę. Wujku, nie raz używałeś magii i mówiłeś, że cała nasza rodzina może z niej korzystać...
  Popatrzył na mnie.
  - Jesteś na to za młoda, Amy.
  - Dlaczego? Nie uważasz, że to byłoby przydatne na przykład w pokonaniu smoka?
  - Nie. Jeśli chcesz pokonać smoka, najpierw naucz się walczyć. Lepiej nie zdradzać się od razu z magią. To silna rzecz.
  - A ty kiedy nauczyłeś się magii?
  - Nie pamiętam. Gdy miałem dziesięć lat? Jakoś tak.
  - Mam piętnaście lat. Jestem starsza niż ty byłeś.
  Zatrzasnął książkę.
  - Nie nauczę cię magii, Amy.
  - Dlaczego?
  Wstał.
  - Ponieważ to coś, co musisz sama się nauczyć. Wiedza o magii pomoże ci, ale nie nauczy jej używać.
  Także wstałam.
  - A więc przekaż mi tą wiedzę!
  - Nie. Idź się położyć - powiedział i wyszedł z salonu.
  Wkurzyłam się, ale natychmiast spróbowałam się uspokoić. Udało mi się. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku tak, jak kazał wuj. Wiedziałam, że miał z tym rację. Jeśli chciałam wyzdrowieć szybko, to był jedyny sposób.
   Poszłam do pokoju i zgodnie z obietnicą, którą złożyłam wujowi, położyłam się na łóżku i leżałam, myśląc jak podejść wujka, żeby wyjawił mi co nieco na temat magii.
   Ostatecznie uznałam, że mam dość leżenia. Usiadłam przy biurku, wyciągnęłam zeszyty oraz książki i zaczęłam uczyć się. Marnie mi to szło. Nie byłam na lekcjach, więc nie rozumiałam o co chodzi i co mam zrobić. Było to dla mnie trudne.
   Wiedziałam, że muszę nadrobić zaległości, a skoro sama nie potrafiłam tego zrobić, to musiałam poprosić o pomoc. Wyszłam z pokoju. Wujka nie było ani w salonie, ani w kuchni. Pozostały tylko dwie opcje - albo wyszedł, albo jest w swoim pokoju. Postanowiłam sprawdzić tą drugą opcję i zapukałam do drzwi jego pokoju, wołając "wujku?", ale nikt mi nie odpowiedział.
   Wróciłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. W czasie gdy ją jadłam, drzwi do mieszkania trzasnęły. Przeszłam do salonu, gdzie wuj ściągał buty i kurtkę. Przez ten czas wpatrywałam się w niego jedząc.
   - Co? - Spytał, gdy już skończył.
   - Nic - odpowiedziałam z pełnymi ustami. - Pomożesz mi z fizyką?
   Kiwnął głową i poszedł za mną do mojego pokoju.
   Gdy już skończyliśmy robić przeróżne zadania, uznałam, że to najlepszy czas na porozmawianie z nim o Rose. Nie robiłam tego długi czas, a za przyjaciółką tęskniłam.
   - Wujku... Kiedy Rose wróci?
   - Nie wróci - wstał z krzesła i podszedł do drzwi.
   - Co?! Nie możesz trzymać ją tam cały czas!
   Odwrócił się.
   - Dlaczego nie? I na nią, i na ciebie ma to lepszy wpływ.
   Wstałam.
   - Wujku, proszę, nie rób tego. Wiem, że powinnyśmy były bardziej pilnować tego smoka. Więcej już się to nie powtórzy. Wujku, proszę...
   Westchnął i wyszedł. Usiadłam z powrotem na krześle i ukryłam twarz w rękach. Nie chciałam zostać jeszcze dwa tygodnie w domu sama z nim, nawet, jeśli bardzo dobrze nam się układało.
   Następnego dnia obudziły mnie jakieś głosy z salonu. Przez chwilę wydawało mi się, że jeden z nich należy do Rose, ale uznałam, że to nie możliwe. Wuj jasno dał mi do zrozumienia, że póki co nie wróci. Spojrzałam na zegarek. Dwunasta po południu. Wstałam z łóżka i walcząc z zawrotami głowy ubrałam białą bokserkę i czarne legginsy, a następnie wyszłam z pokoju.
   Przez chwilę wpatrywałam się w jedną osobę z salonu, nie mogąc się nadziwić. Nie myliłam się co do głosu. Należał on do Rose. Pobiegłam do niej i przytuliłam ją. Odwzajemniła uścisk. Przez chwilę tak stałyśmy, nic nie mówiąc, mocno przytulone. Potem oderwałam się od niej i spojrzałam na wujka.
   - Dziękuję.
   - Od tej pory obie, bez żadnego marudzenia, będziecie chodziły na łowy. Jeden zły ruch, albo złe słowo, a znowu was rozdziele. I nie będzie tak, jak teraz.
   Pokiwałam głową. Wuj wyszedł, a ja i Rose wpatrywałyśmy się w siebie, bardzo zadowolone. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Znowu miałam swoją przyjaciółkę w domu. Koniec z spiskowaniem z Jake'iem o uwolnieniu Rose, koniec z zastanawianiem się, co u niej. Znowu byłyśmy razem.
   Godzinę później siedziałyśmy w moim pokoju, na łóżku, po turecku. Nie mogłyśmy się nagadać ze sobą. Było tak wiele rzeczy do opowiedzenia.
   Dowiedziałam się od Rose, że po przyłapaniu mnie z bransoletką ona też miała kłopoty. Co prawda, nie została pobita, ale musiała uczestniczyć w treningach, czasem sama je prowadzić, zmieniono jej godzinę ciszy nocnej na dwie godziny wcześniej i przydzielono do pokoju jakąś dziewczynę, z którą nie mogła się dogadać. Oprócz tego przynajmniej raz dziennie kontrolowano jej rzeczy, bardzo dokładnie.
   Przejechała dwoma palcami po moim siniaku na twarzy.
   - A co się działo tutaj?
   - Nie teraz - szepnęłam bardzo cicho.
   Wuj nie byłby zadowolony, że mówię o wszystkim Rose. A skoro musiałam uważać na każde słowo i ruch, to lepiej było poinformować ją dopiero wtedy, kiedy on wyjdzie z mieszkania.
   - Bardzo schudłaś - powiedziała.
   Miała rację, od jej wyjazdu schudłam 5 kilo. Jakoś nie miałam ochoty na jedzenie. Teraz wystawały mi żebra, co nie wyglądało najlepiej. Muszę się wziąść za siebie, ale póki co, nie byłam głodna.
   - Jeszcze nie raz przytyję.
   Rozmawiałyśmy do pierwszej w nocy. Czas sam nam uciekał, a my nie chciałyśmy zaprzestać. Wreszcie usnęłyśmy leżąc na moim łóżku.

                                                                * * *
Kochani, mam do Was ogromną prośbę. Jeśli ktoś z Was prowadził albo nadal prowadzi bloga, to doskonale wie, jak ważne są komentarze. Ma się motywacje, żeby pisać i wie się, że ktoś to czyta, prawda? Jeśli chodzi o to drugie, to nie jest to dla mnie takie ważne. Myślę, że ten blog prowadzę bardziej dla siebie i nie wyobrażam już sobie bez niego życia. Jeśli jednak mam tutaj stałych czytelników, którzy chcieliby, żeby to opowiadanie miało własnego fanpage'a na facebooku, to proszę o odpowiedzenie w ankiecie, która znajduje się po lewej stronie :)
Jeśli chodzi o to pierwsze, to znaczy o komentarze, to jestem Wam za każdy mocno wdzięczna. Myślę, że komuś się podoba opowiadanie, skoro liczba wejść na blogu się ciągle zwiększa, jednak to nie to samo co komentarze. Dlatego mam do Was dla niektórych wielką, dla niektórych małą, prośbę - proszę o komentarze pod każdym rozdziałem. Wam zajmie to góra dwie minuty, no i nie musicie logować się, a mnie da to ogromną satysfakcję i motywację do pisania. Mile widziane także negatywne komentarze, w których wytkniecie mi moje błędy i poprawicie mnie. To dużo dla mnie znaczy, dzięki temu będę lepiej pisać.
Jeśli ktoś dotrwał do końca, to bardzo dziękuję za to, oraz za wejście na bloga. Do następnego wtorku!

2 komentarze:

  1. Jak zwykle jestem trochę zła, że muszę czekać tydzień na następny rozdział. Ale i tak warto :)

    juoart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wujek wyraźnie je podszedł. Oddał Rose, ale wymaga posłuszeństwa i chodzenia na łowy bez marudzenia. Magia, mam wrażenie, że on nie chce Amy jej nauczyć, bo boi się jej siły, być może dziewczyna ma jej więcej niż on sam i byłaby dla niego godnym przeciwnikiem. Być może on nie jest godny by być jej przeciwnikiem i przegrałby z kretesem z nastolatką.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń