wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 13

   Jego słowa rozbrzmiewały w mojej głowie jak echo. Pójść z nim. Przecież nie wiele zmieniłoby to, i tak zginęłabym.
   Obleciał wokół mnie. Tym razem nie wiodłam za nim wzrokiem.
   - Czego chcesz? - Spytałam. Mój głos brzmiał piskliwie i cicho.
   - Masz wielką moc, Amy. Mógłbym nauczyć cię kontrolować jej. Razem rządzilibyśmy światem, pokonalibyśmy wszystkich i wszystko.
   - Nigdy nie pójdę z tobą.
   Smok chyba nie lubiał przyjmować odmowy, tak samo jak wuj. Nie trudno było to zrozumieć. Dlatego zanim zdążył zaatakować, byłam na to gotowa. Paroma susami uciekłam przed jego ogonem, gotowa na jego kolejny ruch. Nie zamierzałam mu się poddać.
   - Daj spokój, dziewczyno. Nie masz szans. Naprawdę nie chcesz dowiedzieć się czegoś o sobie, o magii, którą jesteś przepełniona i o twoich żyjących rodzicach?
   Zamarłam. O moich żyjących rodzicach? Nie, oni są martwi. Nie żyją. A smok powiedział to tylko dlatego, żeby zdekoncentrować mnie, co udało mu się. Uderzył mnie ogonem tak mocno, że przeleciałam jakiś metr dalej i wylądowałam na ziemi obok niego. Podparłam się na rękach, usiłując wstać. Nie mogłam dać się pokonać jakiemuś smokowi, nawet, jeśli był niepokonany. Nie mogłam się poddać i dać zabić.
   Zanim wstałam, Czarny Smok został zaatakowany. Jak po chwili dostrzegłam, zrobił to Jake i jego dziadek.
   - Uciekaj! - Krzyknął ten pierwszy.
   Posłuchałam go. Oni razem mieli jakieś szanse uciec, co nie udałoby im się, gdybym przy nich stała. Podbiegłam do nadal nie przytomnego wuja i kucnęłam przy nim. Teleportowałam nas do domu, gdzie Rose i dwójka chłopców pomogli mi zanieść go do jego pokoju. Następnie przeszłam szybkim krokiem do salonu, zdjęłam maskę i spojrzałam pytającym wzrokiem najpierw na Rose, a potem na chłopców.
   - Nowi uczniowie Mistrza - wyjaśniła dziewczyna.
   - Nie mów, że będą z nami mieszkać - powiedziałam i skrzywiłam się.
   - Wypraszam sobie, laluniu - powiedział jeden z nich, wyższy.
   Przygwoździłam go do ściany i przystawiłam mu pięść do twarzy. Niech dzieciak sobie nie pozwala.
   - Nazwij mnie jeszcze raz lalunią, a to będzie twoje ostatnie słowo. Nie żartuję - warknęłam.
   - Ona nie kłamie. Nie lubi żartów - mruknęła Rose.
   Nie do końca było to prawdą, ale w tym momencie nie żartowałam. Przysięgam, że jeszcze raz, a straci wszystkie zęby.
   - Idę sprawdzić co z nim - powiedziałam twardo i poszłam do pokoju wuja.
   Nie miałam ochoty sprawdzać co z nim, ale lepsze to, niż siedzenie z tymi dwoma głupkami. Muszę ich sobie przyporządkować, pomyślałam. Żadni nowi idioci nie będą tutaj rządzić.
   Wzięłam z zamrażalki lód i przyłożyłam go do głowy wuja, w miejscu, w którym oberwał. Następnie odgarnęłam z czoła kosmyki włosów, które mi wypadły z kucyka podczas ucieczki przed smokiem. Czekałam cierpliwie, aż wuj odzyska przytomność. Wreszcie stało się to po piętnastu minutach.
   - Amy? Co się stało?
   Poderwał się z łóżka, a lód spadł z jego głowy. Wziął go do ręki i popatrzył na mnie.
   - Czarny Smok uderzył cię w głowę. Straciłeś przytomność.
   - Jak ci się udało uciec?
   Cholera. Nie mogłam mu powiedzieć o Jake'u, zabiłby mnie za to, że pozwoliłam smokom uratować swoje życie.
   - Teleportowałam nas szybko, w ostatniej chwili.
   Otwarł usta, ale zanim odpowiedział, z kuchni dobiegł jakiś brzdęk i podwyższone głosy. Wuj migiem wyszedł z pokoju i poleciał do kuchni, a ja za nim. Zobaczyłam, że jest rozbita szklanka, a nowa dwójka się kłóci głośno. Po minie mężczyzny zrozumiałam, że wściekł się.
   - Co tu się stało?!
   Uznałam, że lepiej będzie, jeśli pójdę do siebie. Musiałam się przebrać i uczesać włosy, a przy okazji porozmawiać z Rose o tym, co potem się stało.
   Odwróciłam się i zrobiłam krok przed siebie. Zatrzymałam się, gdy zagrzmiał głos wuja.
   - Amy! Dopilnuj, żeby posprzątali, a następnie pokaż im parę podstawowych chwytów. W razie, gdybyś miała z nimi kłopoty, możesz ich śmiało uderzyć.
   Miałam ochotę odpowiedzieć mu, że to jego uczniowie i żeby sam sobie ich uczył, ale jego spojrzenie mówiło mi, że mam milczeć i wykonywać rozkazy.
   Westchnęłam i spojrzałam surowo na chłopców. Zażarcie mówili o tym, co zrobiliby smokowi, gdyby go spotkali. Kazałam im posprzątać, a następnie próbowałam nauczyć paru podstawowych chwytów. Po dwóch godzinach poddałam się i poszłam pod prysznic, a następnie do pokoju Rose, opowiedzieć jej o wszystkim, co się stało po jej pójściu.
   Wystraszyła się i pobiegła natychmiast do Jake'a sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. W między czasie poszłam do swojego pokoju, gdzie położyłam się. Ból głowy nadal mi dokuczał, ale starałam się to zignorować. Zaczęłam myśleć nad powrotem do szkoły. Skoro mogłam chodzić na łowy, to tym bardziej powinnam wrócić do szkoły.
   Nagle przypomniałam sobie, że od rana nic nie jadłam. Poszłam do kuchni z nadzieją, że tych dwóch nie ma tam. Nie miałam ochoty patrzeć na nich. Na szczęście nie było ich tam. Zrobiłam sobie kapankę i zjadłam ją, stojąc oparta o blat.
   Byłam mniej więcej w połowie jedzenia, gdy wszedł do kuchni wuj. Przypomniało mi to o tym, co mówił Czarny Smok o rodzicach. Wątpiłam, że nie kłamał, ale musiałam mieć pewność.
   - Wujku - zaczęłam - Czarny Smok powiedział, że moi rodzice żyją. Wiem, że mógł to powiedzieć, żebym tylko poszła z nim, ale...
   - Oni są martwi - powiedział twardo.
   Zaprzeczył, ale wyraz jego twarzy wskazywał, że coś ukrywa przede mną.
   Uznałam, że póki co lepiej nie drążyć tematu, jeszcze odesłałby Rose z powrotem do Akademii, a wtedy nie wytrzymałabym sama z wujem i dwójką idiotów.
   Godzinę później wróciła moja przyjaciółka do domu. Poszłam do jej pokoju i opowiedziałam jej o moich wątpliwościach co do rodziców.
   - Raczej się nie dowiesz tego, chyba że spróbujesz ich odnaleźć.
   - Nawet jeśli żyją, to dlaczego skłamał? I dlaczego nie jestem z rodzicami, tylko z wujem?
   - Jeśli oni żyją, to możliwe, że moi także... - Zamyśliła się Rose.
   Miała rację. Jednak wątpliwe było, że znajdziemy ich. Nie miałyśmy żadnych informacji o nich, ani nic...

2 komentarze:

  1. Przyznaję, że zaciekawiłaś mnie wątkiem krewnych Amy, oby okazało się to być prawdą, iż żyją.
    W momencie, gdy wuj leżał taki całkiem bezbronny naszła mnie myśl, by Amy odpłaciła się tym samym, co ja podczas takich chwil spotkało... cóż, marzenia ściętej głowy ;)
    Naturalnie czekam na dalszy ciąg.
    ~ E.N

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc postanowiłaś ożywić trochę swoje opowiadanie i sprawić by nie opierało się tylko i wyłącznie na wpadkach Amy, bólu, który zada jej wujek i dziwnej relacji kat-ofiara. Jestem z tego bardzo zadowolona, bo ten ciągle powtarzający się schemat zaczynał już męczyć. Teraz ciekawi mnie co takiego się stało z rodzicami Amy.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń