poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 12

   Gdy się obudziłam, Rose nie było w moim pokoju. Spojrzałam na zegarek. Jedenasta. Spałam naprawdę długo, po raz kolejny.
   Wstałam i zapukałam do pokoju Rose, ale nikogo tam nie było. Poszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę. Nie chciałam wracać do szkoły jako szkielet, więc musiałam zmusić się do jedzenia.
   W kuchni był wuj, gotując obiad.
   - Cześć - mruknęłam, tłumiąc ziewanie. - Gdzie Rose?
   - W szkole.
   No tak. Ja nie chodziłam do szkoły ze względu na mój stan zdrowotny, który pogorszył się dzięki mężczyźnie stojącym koło mnie, ale Rose nic nie było. Skoro wróciła do domu, musiała także wrócić do szkoły.
   Zazdrościłam jej. Także chciałam wrócić już do szkoły. Siedziałam w domu dwa tygodnie, a to dość sporo. Brakowało mi rozmów z innymi oraz chwil, w których denerwowałam nauczycieli, przynajmniej delikatnie.
   - Znowu poszłyście spać w środku nocy? - Spytał wuj.
   - Rzadko kiedy tak chodzimy. I tak, poszłyśmy późno.
   - Postarajcie się tej nocy iść wcześnie. I za godzinę wychodzę, wrócę jutro. Do tego czasu nie wychodź z domu i dużo leż. Jasne?
   Coś w jego wzroku i tonie głosu mówiło mi, że szykują się kolejne polowania, w którym będziemy obie uczestniczyć. Czyżby chciał upewnić się, że tym razem nie polegniemy?
   Kiwnęłam głową i wyszłam z kuchni. Odechciało mi się jedzenia. Poszłam do łazienki, wykąpałam się i poczekałam, aż wuj wyjdzie z domu. Godzinę po tym, jak to zrobił, poszłam do szkoły. Musiałam uprzedzić Jake'a, żeby ani on, ani jego rodzina w najbliższym czasie nie pokazywała się w smoczej postaci.
   - Amy?! Co ty tutaj robisz?! - Spytała Rose na mój widok.
   Przyłożyłam jej palec do ust i zaciągnęłam do łazienki.
   - Co ty tutaj robisz? - Powtórzyła pytanie.
   - Wuj planuje kolejne łowy. Musisz ostrzec Jake'a. Nie możemy znowu ryzykować, nie chcę cię poraz kolejny stracić. Powiedz mu, żeby przez najbliższe kilka dni i on, i jego rodzina odpuściła...
   - Amy, proszę...
   - Nie, Rose, nie może znowu to się dziać. Nawet nie wiesz, co się działo, gdy ciebie nie było - szepnęłam.
   Nie chodziło mi o to, co się działo w momencie, gdy oboje zawiesiliśmy broń. Wtedy wszystko było w porządku. Miałam na myśli to, co się działo od razu po wyjechaniu Rose do Akademii. To był koszmar, którego nie miałam zamiaru od nowa przeżywać. Koszmar, z którego tym razem nie byłoby wyjścia.
   - Rose, proszę, powiedz Jake'owi, żeby ani on, ani jego rodzina nie ruszała się z domu w ciągu najbliższych kilku nocy.
  - Amy, odbiorą im za to moce. Nie mogę im tego zrobić.
   Poczułam mocne zawroty głowy. Do tej pory nie było tak źle, jednak teraz od nowa zaczynało się. Pociemniało mi przed oczyma. Rose w ostatniej chwili złapała mnie. Gdyby nie to, przewróciłabym się.
   - Amy? Co się dzieje? - Spytała wystraszona.
   Ból odrobinkę zelżał i znowu dobrze widziałam. Stanęłam już na własnych nogach.
   - Muszę iść - powiedziałam, czując, że muszę się położyć.
   Zanim zdążyłam zrobić chociażby krok, moje urządzenie, coś jak telefon, zapiszczało. Przeraziłam się, bo wiedziałam, co to znaczy. Urządzenie Rose także zapiszczało.
   - Nie - jęknęłam.
   - Nie możesz iść, jeśli się źle czujesz - powiedziała Rose.
   Gdybym mogła wybierać czy iść, czy nie, oczywistością jest, że nie poszłabym. Ale chociaż miałam wstrząs mózgu, musiałam iść.
   Zapiszczenie tego urządzenia znaczyło, że wuj wzywa nas na łowy. Musiałyśmy wtedy jak najszybciej stawić się w miejscu, które wskaże nam urządzenie. Zazwyczaj był to dom. Tym razem także.
   Ruszyłyśmy pędem przed siebie. Wiedziałam, że wuj będzie wściekły, bo w końcu zakazał mi wychodzić. Biegłyśmy do domu najszybciej jak się dało. Nie było to długo, samochodem nie całe siedem minut. Ale krótka droga wystarczyła, żebyśmy wpadły do domu zmęczone i zdyszane.
   Wuj stał w salonie, a obok niego dwóch chłopców, nie wiele młodszych. Wszyscy ubrani w stroje łowców.
   - Idźcie się przebrać - warknął wuj.
   Posłusznie poszłyśmy do swoich pokoi i szybko się przebrałyśmy. Następnie wyszłyśmy z nich i teleportowaliśmy się.
   Znaleźliśmy się przy rzece. Mocno świecące słońce rzucało na nas blask, a na zielonej trawie były nasze cienie. Przypomniały mi się lekcje historii, gdy braliśmy starożytny Egipt. Nauczyciel podał nam wtedy jako ciekawostkę, że Egipcjanie wierzyli, że człowiek składa się z 5 rzeczy. Jedyne co zapamiętałam z nich, to imię i cień.
   Zrobiłam dwa kroki do przodu i rozejrzałam się wokół siebie. Było cicho i pusto. Nie mam pojęcia, na kogo wuj chciał zapolować. Nie było żadnej żywej istoty. Nagle wuj złapał mnie za rękę i przesunął w swoją stronę. Chciałam coś powiedzieć na ten temat, ale w miejscu gdzie stałam wcześniej, teleportowali się pachołkowie mężczyzny. Nie rozumiałam, po co więcej łowców, skoro nikogo tutaj nie było?
   Usłyszałam jakiś cichy szelest za sobą. Natychmiast się odwróciłam, ale nikogo za mną nie było, a przynajmniej tak mi się zdawało. W pewnym momencie zobaczyłam cień smoków. Jake i jego dziadek, pomyślałam. Zobaczyłam czarny ogon.
   - Padnij! - Wrzasnęłam, schylając się.
   Reszta poszła w nasze ślady i tylko to uratowało nas przed oberwaniem wielkim ogonem smoka. Nie należał on ani do Jake'a, ani do jego dziadka, ani do jego siostry. Należał on do Czarnego Smoka.
   Jake i jego dziadek połączeni razem to pikuś w porównaniu do Czarnego Smoka. Był cholernie dobry w walce i, w przeciwieństwie do reszty smoków, cholernie zły. Jeszcze nie było osoby, która wymknęłaby mu się żywa.
   - Czarny Smoku, co ty robisz?! Mieliśmy układ! - Krzyknął wuj.
   Spojrzałam na niego zdziwiona. On był chory czy co?! Przecież ten smok zabije go nie zważając na nic uwagi!
   Smok wyszedł z ukrycia. Był trzy razy większy od Jake'a, gdy ten przybierał smoczą postać.
   - Dlatego przyszedłeś z całą świtą? Umawialiśmy się, że sami. Odeślij ich z powrotem, z wyjątkiem twojej siostrzenicy.
   Nie dobrze. Po co byłam potrzebna Czarnemu Smokowi? Dlaczego nie kazał mi także wrócić?
   - Wracajcie - zwrócił się do członków Klanu wuj.
   Natychmiast wykonali jego polecenie. Bez Rose znów poczułam się, jakbym była w niebezpieczeństwie. Tylko że ja byłam w niebezpieczeństwie, więc powinnam to wcześniej odczuć.
   Smok zatoczył krąg wokół mnie i wujka. Z przerażeniem wpatrywałam się w niego, nie spuszczając z niego wzroku. Czarny Smok zatrzymał się przed nami. Musiałam bardzo wysoko unieść głowę, żeby wpatrywać się w jego głowę.
   - Amy Elamine - powiedział. - Tak wielka moc w tak małym ciele.
   Nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Nie miałam żadnej wielkiej mocy i nie byłam taka niska znowu. Może wydawało mu się inaczej, bo był jakieś cztery razy większy ode mnie.
   - Załatwmy to jak najszybciej - odezwał się wuj.
   - Zmiana planów. Dostaniesz to, czego chcesz, za twoją siostrzenicę.
   Jęknęłam, mając nadzieję, że wuj się nie zgodzi. Nie chciałam umrzeć w tak młodym wieku, szczególnie teraz, gdy znowu miałam przy sobie Rose.
   - Zapomnij. Amy...
   Zanim wuj skończył, smok uderzył w niego. Odleciał kilka metrów dalej i nie ruszał się, co chyba znaczyło, że jest nie przytomny. Albo martwy. Pisnęłam. Byłam przerażona. Zostałam sama z ogromnym smokiem, który w każdej chwili mógł mnie zabić. Nie miałam nawet czymś się bronić. Moja moc? Nic nie potrafiłam zrobić. Walka? Co by to dało? Zanim zdążyłabym podnieść rękę, zionąłby ogniem i już po mnie.
   - Zostaliśmy sami, Amy. Masz wybór. Mogę zabić ciebie i jego - wskazał na wuja - albo pójdziesz ze mną.

3 komentarze:

  1. To grzech kończyć w takim momencie, pochłonęło mnie bez reszty. Nie każ długo czekać :)
    ~ E.N

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, że chce Ci się tyle pisać i jeszcze tak ciekawie na prawdę świetne i można czytać czytać i nie przestawać

    http://xpaulaszx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nadal nie ogarniam po co oni polują na te nadprzyrodzone stworzenia, bo czy to jest jakaś taka straż, a te stworzonka są niebezpieczne dla ludzkości, czy to jakaś misja by zdobyć na końcu wieczny spokój, raj ziem utraconych, czy jakieś wynagrodzenie w postaci materialnej, np sztabek złota?

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń